środa, 15 stycznia 2014

Robienie sushi: proste, czy trudne?

„Sushi to obca i bardzo skomplikowana potrawa.”
„Bez problemu, w paru prostych krokach, można nauczyć się jak samemu robić sushi.”

W zasadzie oba powyższe stwierdzenia mogą być prawdziwe, a wszystko zależy od podejścia.

Pracuję w restauracji sushi. Jeśli chcę podawać klientom jedzenie dobrej jakości, to nie mam innego wyjścia, niż poznać temat dogłębnie. Każdego dnia staram nauczyć się czegoś nowego. Wtedy okazuje się, że japońska kuchnia to cały odmienny świat: dziwnych składników, metod przygotowania, a nawet podejścia do spożywania posiłków.
Słowem coś, co można poznawać latami i dalej uznawać się za nowicjusza. To naprawdę brzmi skomplikowanie.

Z drugiej strony wiele osób zaczyna robić sushi w domu. Często z powodzeniem. Motywacje są najróżniejsze: od fascynacji Krajem Kwitnącej Wiśni, przez chęć skorzystania ze zdrowotnych właściwości sushi, aż po kulinarne eksperymenty, urozmaicenie codziennych obiadów.

Ale to nie wszystko. Innym powodem samodzielnego robienia sushi jest jego cena. Kuchnia japońska jest nie tylko modna, ale też zwyczajnie droga, dlatego rozsądnie jest zrzucić się z paroma znajomymi na składniki i razem spędzić wieczór gotując i jedząc.
Niestety, niektórzy chcą najpierw przygotować sobie taką potrawę sami, zanim zdecydują się wydać pieniądze w barze sushi. Zobaczyć, czy rzeczywiście jest się czym zachwycać.
I to tu najczęściej zdarzają się rozczarowania.
Sushi przygotowane bez podstawowej wiedzy, na podstawie przepisów z tyłu opakowania glonów, czy ryżu, może zwyczajnie nie wyjść. Znam przypadki, gdy ktoś po takiej próbie wyrobił sobie negatywne zdanie. Zniechęcił się do sushi i ucieszył, że nie przepłacił w restauracji. Moim zdaniem niesłusznie, bo dobre sushi nie musi smakować każdemu, ale złe raczej nikogo nie przekona.

Ja zachęcam do robienia sushi w domu, choćby tylko jako odskocznię od restauracji. Wymaga to pewnego wysiłku. Zebrania paru nietypowych produktów, znalezienia przepisu na ryż, sprawdzenia, jak się zwija różne rolki. Warto popytać znajomych, którzy mają już jakieś doświadczenie. Jednak włożony w to czas odpłaci się z nawiązką w postaci dobrego jedzenia.

Co prawda stoisko rybne w supermarkecie i kupione w sklepie japońskie składniki, to nie to samo co dostęp do specjalizujących się w tym hurtowni, do tego dochodzi też brak wprawy. Takie sushi nie będzie idealne, pewnie też mniej różnorodne niż w restauracji. Ale nie musi być, bo nie to jest tutaj najważniejsze.
Spotkanie w gronie przyjaciół, wspólne gotowanie, rozmowy, spożywanie posiłku w miłej atmosferze. To jest cały zespół wrażeń, których wyjście do restauracji nie zdoła zastąpić.

A jeśli domowe sushi okaże się sukcesem, to czemu nie pójść o krok dalej? Wypróbować nowe ryby, wykorzystać ciekawsze składniki i nauczyć się robić trudniejsze typy sushi.
Moim zdaniem warto.

1 komentarz:

  1. Moje pierwsze Sushi w życiu:
    Ryż długoziarnisty (nie paraboiled) + łosoś wędzony - i tak zaczynają się przygody :D

    OdpowiedzUsuń