Inarizushi to kieszonki ze smażonego, a potem gotowanego w słodkim sosie tofu, wypełnione ryżem do sushi.
Nazwa może być myląca, ponieważ smażone tofu to aburaage, a Inari to japońskie bóstwo rolnictwa, płodności i powodzenia. Zaczyna to nabierać sensu dopiero wtedy gdy dodamy, że bóstwu temu służą lisy, a lisy, według ludowych podań bardzo lubią smażone tofu.
Tajemnica wyjaśniona, a my przekonaliśmy się, że do nauki japońskiego lepszy jest słownik, niż menu w restauracji (niestety również kappa, to po japońsku wcale nie jest "ogórek").
Inari da się przygotować samemu, ale w sprzedaży dostępne jest pełno wariantów i większość z nich jest naprawdę dobra: z puszki, mrożone, paczkowane, duże i małe opakowania. Poniższe uważam za najsmaczniejsze, nie jest też przesłodzone, choć trochę zbyt łatwo się rwie.
Przepis na inarizushi jest bardzo prosty. Gotowe inari to cienki plaster smażonego tofu, przekrojony na pół, znajdujemy przecięty bok i tam delikatnie otwieramy używając samych palców, bo nożem bardzo łatwo jest przeciąć całość.
Gdy już mamy otwartą kieszonkę, to wkładamy do środka kulkę ryżu jak na nigiri, czasem ryż miesza się z innymi składnikami. Inari możemy podać na dwa sposoby: zawinąć brzeg pod spód i postawić zamknięte, albo wywinąć brzegi na zewnątrz, tak by było widać składniki w środku (można wtedy przyozdobić je nitkami nori, sezamem itp.):
(mówi się, że rogi zamkniętego inarizushi przypominają lisie uszy)
Ja zawsze przygotowywałem ryż do inarizushi albo z odrobiną prażonego sezamu, albo z warzywami:
- drobno pokrojona, obgotowana w posolonej wodzie marchewka i posiekane, ugotowane na słodko grzyby shiitake (sos sojowy, cukier/mirin, odrobina sake).
Ostatnio znajoma Japonka podzieliła się swoim przepisem: ryż do sushi mieszamy z prażonym sezamem i posiekanym drobno słodkim imbirem (gari) i, oczywiście, wkładamy do kieszonek.
Możliwości jest wiele i na pewno znajdziecie coś dla siebie.
Niektórzy kucharze przekrawają inari na pół i taki plaster używają jako składniki na nigiri. W zasadzie można i tak zrobić, ale po co?
Jeśli przy otwieraniu kieszonek, któraś się przerwała, to nie ma wielkiej szkody, bo możecie ją wtedy pokroić i dodać do rolki sushi, albo użyć później do czegoś innego, np. japońskiej zupy kitsune udon.
Tak, kitsune, to "lis" po japońsku, więc teraz i ta nazwa nie jest dla nas zagadką.
Takiego sushi jeszcze nie miałam okazji spróbować.
OdpowiedzUsuń