czwartek, 7 lipca 2022

Tanabata - letni festiwal japoński

Tanabata (七夕), nazywana też Hoshi matsuri – Festiwalem Gwiazd, to japońskie święto skupiające się wokół starej opowieści o kochankach reprezentowanych przez parę gwiazd: Wegę i Altair. Sama historia ma chiński rodowód, a w japońskiej wersji główne role zajmują Tkaczka (Orihime) i Pasterz (Hikoboshi). Dziś głównie obchodzi się je poprzez wieszanie życzeń wypisanych na barwnych karteczkach tanzaku (短冊):



Według legendy gwiazda Wega, Córka Niebiańskiego cesarza całe życie spędzała tkając piękne szaty u brzegu Drogi Mlecznej, lecz doskwierała jej samotność. Pewnego dnia poznała gwiazdę Altair, zakochali się i spędzali razem tyle czasu, że zaniedbali swoje obowiązki: Tkaczka nie wyszywała już nowych tkanin, a stado Pasterza rozbiegło się po całym niebie. Rozgniewany tym Cesarz rozdzielił kochanków Drogą Mleczną. Dopiero wzruszony łzami córki pozwolił im spotkać się raz w roku: siódmego dnia siódmego miesiąca. Jedna z wersji tej historii dodaje, że jedynie zbliżają się do siebie po przeciwnych brzegach Drogi Mlecznej, a w przekroczeniu jej na tę jedną noc, pomaga im stado srok, które tworzą most nad rzeką. Jeśli pada, ptaki nie mogą przylecieć i kochankowie czekają rok na kolejne spotkanie.

Tradycyjnie tanzaku wiesza się na gałązkach bambusa. Roślina ta wzrasta bardzo szybko i prosto, mocno się ukorzenia, wiążę się ją więc z długowiecznością i powodzeniem. Ponieważ nasz bambus jest jeszcze malutki i nie udźwignąłby takiej odpowiedzialności, to w tym roku dzielnie zastępuje go miłorząb, którego symbolika witalności i powodzenia wydaje mi się odpowiednio zbliżona.

W dawnych czasach ludzie najczęściej prosili tak Orihime o poprawę swoich umiejętności tkackich, które były bardzo ważne w każdym gospodarstwie domowym. Dziś jednak panuje pełna dowolność i życzenia równie dobrze mogą dotyczyć powodzenia rozmaitych przedsięwzięć, dobrej oceny z trudnego egzaminu, lub zauważenia przez sympatię.

Warto jeszcze wspomnieć o dacie festiwalu. Tradycyjnie "siódmy dzień siódmego miesiąca" mówił o kalendarzy księżycowym, jest więc to data ruchoma, podobnie jak chiński Nowy Rok i teraz przypada na 4.08.2022. Jednak po przyjęciu przez Japonię kalendarza gregoriańskiego najczęściej stosuje się po prostu siódmy lipca, ale występują też inne, lokalne warianty, by nie było zbyt łatwo. W zależności od konkretnego miejsca w Japonii ten festiwal może być obchodzony gdzieś między lipcem a sierpniem.

Z typowych potraw na Tanabata podaje się cienki makaron sōmen, często barwiony na różne kolory, gdyż przypomina wtedy nitki przędzy. 

niedziela, 28 marca 2021

Japońska fonetyka

 Pierwotnie myślałem wrzucić tylko krótką notkę na fb, w której pokazałbym kilka ciekawych zależności, które ułatwiają osłuchanie się z japońskim i rozpoznawanie słów, ale im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej mi się temat w głowie rozrastał. Poniższy artykuł ma charakter popularyzatorski i choć starałem się solidnie sprawdzać każdą podaną informację, dorzucając swoje przemyślanie, to nie jestem lingwistą więc osoby zainteresowane zachęcam do sięgnięcia po odpowiednie książki. Zwłaszcza, że zdecydowałem się nie powtarzać pierwszych stron z podręczników do nauki japońskiego, więc ten wpis może być mniej jasny dla osób, które nie miały większego kontaktu z tym językiem. Pozwoliłem sobie też na pewne uproszczenia, i tak znaki kanji nazywam ideogramami, zamiast wchodzić w różne typy pisma logograficznego, co ani mi, ani Wam mogłoby nie posłużyć ;)


1. Podstawy wymowy

O tym wspomnę tylko w paru zdaniach, bo bez problemu znajdziecie te informacje lepiej opisane i rozpisane na tabelki na dowolnej stronie z kursami języka japońskiego, czy na wiki.

Język japoński oryginalnie zapisuje połączeniem pochodzących z Chin ideogramów (kanji) i dwoma systemami pisma sylabicznego (katakana i hiragana). Transkrybujemy to fonetycznie na alfabet łaciński przy pomocy różnych systemów, wśród których najpopularniejsza jest metoda Hepburna dostosowana do wymowy angielskiej. Wyparła ona m.in. nasz polski system. Z jednej strony to źle, bo trzeba się przestawić by "sh" wymawiać jak "ś", zamiast "sz", "ja", to po naszemu "dzia". A z drugiej dobrze, bo nawet nie znając "krzaczków" można bez problemu zidentyfikować konkretne japońskie słowa na poziomie międzynarodowym.

(dwa japońskie alfabety)

Ogólnie wymowa ta będzie bardziej miękka i dźwięczna niż w zapisie angielskim. I tak krótki miecz japoński wakizashi to będzie coś w stylu "łakidzashi", a nie "wakizaszi".

Do tego wszystkie spółgłoski zapisujemy w złożeniu z którąś samogłoską (np. zamiast samodzielnego "k" mamy ka/ki/ku/ke/ko) stąd nazwa alfabet sylabiczny. Jedynym wyjątkiem jest ん (n/m), ale o tym będzie więcej poniżej. Samogłoski możemy zapisać oddzielnym znakiem, czasem też występują w formie wydłużonej.

 

2. Rendaku - udźwięcznianie w złożeniach

Specjalnie nie zagłębiałem się w powyższy temat, bo chciałem skupić się na dwóch zjawiskach, które bardzo zmieniają wymowę, więc i zachodnią transkrypcję japońskiego. Warto wiedzieć, że cały czas chodzi o te same słowa - dzięki temu łatwiej będzie nam je rozpoznać i zapamiętać.

Jeśli łączymy dwa wyrazy w jedno słowo, to często zajdzie mechanizm znany jako rendaku: pierwsza sylaba drugiego wyrazu udźwięczni się zmieniając np. ka -> ga, po -> bo, su -> zu. 
Rendaku jest zjawiskiem powszechnym, ale nieregularnym: weźmy choćby nazwy dwóch alfabetów japońskich hiragana i katakana - oba to złożenia ze słowem "kana", ale w pierwszym wypadku zaszło udźwięcznienie, a w drugim nie.

W kuchni zauważymy to zwłaszcza w nazwach sushi, gdy danie ze składników rozsypanych (chirashi), na zakwaszonym ryżu (sushi) zmieni się w chirashizushi, albo sushi zwijanych (maki), które stają się makizushi. Podobnie pałeczki (hashi), gdy mówimy o długich pałeczkach do gotowania (saibashi) i pałeczkach do układania jedzenia na talerzu (moribashi/moritsukebashi). Kolejnym przykładem jest nóż kuchenny (hōchō), który w złożeniach z konkretnymi kształtami/typami kling staje się sashimi bōchō, nakiri bōchō lub deba bōchō.

To udźwięcznienie widać w japońskim zapisie fonetycznym: sylaba której dotyczy będzie miała w prawym górnym rogu dwie kreseczki, albo kółeczko (ka か  / ga ). Ponieważ w tym tekście m.in. pominąłem np pełny spis sylab kana i ich relację z kanji, to wspomnę tylko, że te udźwięcznione głoski normalnie występują w języku i ich użycie nie jest ograniczone tylko do rendaku. Tutaj przydają się do zapisu zmienionej wymowy, której nie widać gdy złożyć ze sobą znaki kanji np. list zapiszemy tegami (wymowa てがみ) w kanji będzie to  手紙, które składają się ze znaku ręka ( te 手) i papier (kami 紙) i w złożeniu "kami" udźwięcznia się do "gami", ale będzie oddane to tylko w zapisie sylabicznym i wymowie, ale nie w ideogramach 手紙.

Tak, też uważam, że bardzo sobie skomplikowali życie, ale idzie to zrozumieć i opanować przy odrobinie praktyki.


3. "ん" czyli n albo m

Tutaj będzie trochę zabawy, by wszystko rozszyfrować. Głoski "n" i "m" są normalnie zapisywane alfabetem japońskim w odpowiednich złożeniach sylabicznych na/ni/nu/ne/no (hiragana: なにぬねの), podobnie mamy ma/mi/mu/me/mo (hiragana: まみむめも). Ale oprócz tego mamy też znak "ん", który zazwyczaj czyta się jako "n", chyba że występuje przed głoskami p/b/m, to wtedy jest czytany jako "m". Zapis japoński się nie zmienia, dalej będzie tam stało "ん".

Z tego co doczytałem, to w dawnej transkrypcji Hepburna, która powstała pod koniec XIXw. raczej przenoszono to rozróżnienie w wymowie i używano n, albo m, zmieniło się to w połowie zeszłego wieku, kiedy ujednolicono przepisywanie "ん", jako łacińskiego "n", bez względu na wymowę danego wyrazu.

Problem w tym, że wiele słów ma już swój zapis zwyczajowy i dalej funkcjonują obok siebie różne wersje tej głównej transkrypcji, nie tylko ta ostateczna. I tak słowa kanpyo (nitki suszonej tykwy), kombu (glon o dużej zawartości glutaminianu, więc też umami), tempura (ryby lub warzywa smażone w rzadkim cieście) i shinbun (gazeta) wszystkie mają w środku w japońskim zapisie fonetycznym znak "ん". W każdym też ten znak występuje przed p/b, więc będzie on czytany jako "m". Jak widać jest to w ogóle  nieujednolicone, ani pod względem zapisu (wtedy powinno być wszędzie "n"), ani wymowy (wtedy dalibyśmy w każdym wyrazie "m").

Dlatego jeśli spotkacie japoński wyraz w którym przed p/b występuje głoska n/m, która nie jest częścią żadnej sylaby, to możecie spotkać się z różnymi zapisami i trudno powiedzieć, by któryś był "zły", bo będą poprawne, ale w różny sposób.

4. Wyjątki

Coś o czym zazwyczaj się nie myśli, to rozmiar Japonii. Ten kraj powierzchniowo jest tylko odrobinę większy od Polski, ale ponad trzy razy bardziej ludny i bardzo rozciągnięty na linii północ-południe. To sprawia, że nie istnieje jedno prawidłowe nazewnictwo i wymowa japońska, za to często spotkamy się z regionalizmami i różnicami w dialektach, które są tylko wzmacniane przez to, że system transkrypcji jest nieidealny. W zasadzie oglądamy go przez dziurkę od klucza, czasami niesłusznie przenosząc jedną zauważoną rzecz na całość społeczeństwa

Pomyślcie o tym jak w Polsce nie możemy się często dogadać w sprawie jagód i borówek, albo wychodzenia na pole lub na dwór. W angielskim jest jeszcze zabawniej, jeśli ktoś miał przyjemność rozmawiać z mieszkańcami różnych części anglojęzycznego świata, albo choćby paru rejonów Wysp Brytyjskich.

Starałem się tu przybliżyć parę reguł, by wyjaśnić coś nad czym sam sobie nieraz łamałem głowę i mam nadzieję że choć trochę mi się to udało. Ale języki to szeroki, bardzo złożony temat i warto mieć tego świadomość. Cały wpis wziął się po części z różnych przemyśleń, ale głównym impulsem pomysłu by w krótkiej notce na fb wyjaśnić jak bywa nazywany poniższy nóż, która określenie jest poprawne i z czego to wynika:


Jest to typ noża do sashimi z regionu Kantō (okolice Tokio), który nazywa się 蛸引き (czasem zapisywane samym 蛸引). Pierwsza część, tako, odnosi się do ośmiornic, a druga, hiki, pochodzi od czasownika hiku, który oznacza "ciągnąć", a w tym kontekście "kroić". Czyli kroiciel ośmiornic.

Na Zachodzie funkcjonuje pod dwoma nazwami takobiki i takohiki. Wydaje się oczywiste, że prawidłowa jest pierwsza wymowa: mamy złożenie, drugi wyraz się udźwięcznił, spotkałem się z tą formą w starych, japońskich źródłach, pojawia się też w części japońskich sklepów, no i ładnie brzmi. Sprawa zamknięta. Tyle, że nie - drugą formę, bez udźwięcznienia, znalazłem w nowszej książce autorstwa Japończyka, znajduje się też w słownikach i wydaje się ogólnie bardziej powszechna. Na pewno u nas, w Japonii trudno powiedzieć, bo kanji nie oddają wymowy.

Tak więc krótka notka nie wyszła, ale zamiast tego mamy dłuższy artykuł. Uważam, że najbardziej praktyczną rzeczą jaką można z niego wyciągnąć to znajomość różnych form, które mogą przybierać japońskie słowa. Dzięki temu jeśli podczas zakupów znaleźliście mało ofert na kanpyo, to zawsze można poszukać kampyo, podobnie kupując dziwny nóż do sashimi przejrzycie ich więcej, gdy wyszukacie obie nazwy takobiki/takohiki.

P.S. Obie wersje kanpyo powinno się pisać przez długie ō, ale to mało kto robi, a to już jest błąd. Choć raczej niegroźny, bo chyba nie istnieje wyraz o dokładnie takim zapisie, więc nie wrzucamy niechcący do menu jakiegoś dziwnego słowa. A moglibyśmy, jak w przypadku cukru (satō), który może stać się wioską/miejscem pochodzenia (sato).

P.S.2 Połączenie głosek "ou" takie jak suszonej tykwie ma dwa zapisy "ō" i właśnie "ou". W tym przypadku to pierwszy jest poprawny, mniejsza dlaczego, ale i tak możemy się spotkać z formami: kanpyo, kanpyou, kanpyō, kampyo, kampyou, kampyō. Podkreślona jest chyba najwłaściwsza, za to najbardziej lubię ostatnią :) Natomiast zapis "ou" jest wygodny i przydaje się w wyszukiwaniu w słownikach. #lepiejwiedzieć?

P.S. 3 Słowniki japońsko-angielskie nie znają jeszcze słowa moribashi, mimo że jest powszechnie używane w naszym i japońskim internecie (prawie 10mln wyników po japońsku). Gdyby ktoś szukał krzaczków na te pałeczki, to proszę: 盛り箸.

środa, 13 stycznia 2021

Shirataki: japoński makaron bez kalorii.

 Tytuł to oczywiście perfidny clickbait i chcę to w pierwszych zdaniu wyjaśnić, bo przecież nie jemy powietrza! Ten makaron jakieś kalorie ma. W 100 gramach znajduje 14 kcal. Czyli od 10 do około 20 razy mniej niż w typowym makaronie, patrząc od pełnoziarnistych, do standardowych. Skąd taka różnica?

Zazwyczaj makarony produkuje się ze zbóż bogatych w skrobię, czyli cukry złożone, które po obróbce cieplnej stają się dla nas łatwiej przyswajalne. A cukry to energia. Innymi słowy: kalorie.

Shirataki natomiast powstaje z bulwy rośliny, którą w naszym pięknym języku nazywamy Dziwidłem Riviera, po angielsku diablim językiem (devil's tongue), a po japońsku konnyaku. Ale to co jest w tej roślinie naprawdę niezwykłe, to nie nazwa, tylko wspomniana wyżej bulwa, która praktycznie nie zawiera trawionych przez nas węglowodanów, tylko błonnik. Jeden z polisacharydów współtworzących ten błonnik, a dokładniej glucomannan, po odpowiedniej obróbce zmienia się w roślinną galaretkę, którą można różnie formować. Na przykład w długie nitki przypominające makaron.

piątek, 8 stycznia 2021

Karē raisu, japoński ryż z curry.

 Dziś zajmiemy się w kuchni potrawą prostą, domową i rozgrzewającą. Karē raisu, czyli ryż z curry w wersji japońskiej to kolejna wariacja popularnego dania, znacząco różna od powszechnie spotykanych tajskich i indyjskich curry. Nie znajdziemy w nim mleka kokosowego, ani wielu ostrych przypraw, będzie za to gęsty, słodkawy sos, mięso i różne warzywa, w tym ziemniaki. Całość podawana oczywiście z ryżem.

Karē raisu to przykład dania kuchni yōshoku, czyli inspirowanych wpływami Zachodnimi. Do Japonii trafiło razem z Brytyjczykami pod koniec XIX w., którzy przywieźli ze sobą indyjskie przyprawy i mniej typowy dla wyspiarzy dobór składników. Ziemniaki na przykład, były znane tam znane już od paru stuleci, ale dopiero w tym okresie zyskały na popularności. Podobnie było z użyciem mięsa zwierząt czworonożnych, czego dotąd zakazywał buddyzm. Na początku ryż z curry był domeną eksperymentujących szefów kuchni, ale już w 1907 r. zaczęto sprzedawać gotowe sosy curry w postaci kostek. Potrawa ta trafiła też do kuchni wojskowej ze względu na swoje niezwykłe walory (czytaj: "pożywność i niską cenę"), a potem prosto pod strzechy.


Resztę historii już znamy, wraz z rosnącą popularnością kuchni japońskiej, również ich curry wywędrowało w świat i teraz te kostki są do kupienia w wielu supermarketach z azjatyckimi produktami.

Poza tym krótkim rysem historycznym chciałem się z Wami podzielić dwoma wersjami przepisu na karē raisu: jednym przygotowanym z gotowca i drugim, gdy samodzielnie mieszamy wszystkie składniki sosu curry. Co do samych kostek, to nie mam większych preferencji względem którejś marki, ale też nie używałem ich wystarczająco często, by się rozsmakować. Robienie wszystkiego od zera ma tę przewagę, że w pełni kontrolujemy smak, składniki (np. alergeny) i nie musimy szukać kostek po sklepach, tylko trzeba kupić wcześniej przyprawy, które przydadzą się też przy innych daniach. Samo gotowanie nie zajmuje znacząco więcej czasu.