środa, 13 stycznia 2021

Shirataki: japoński makaron bez kalorii.

 Tytuł to oczywiście perfidny clickbait i chcę to w pierwszych zdaniu wyjaśnić, bo przecież nie jemy powietrza! Ten makaron jakieś kalorie ma. W 100 gramach znajduje 14 kcal. Czyli od 10 do około 20 razy mniej niż w typowym makaronie, patrząc od pełnoziarnistych, do standardowych. Skąd taka różnica?

Zazwyczaj makarony produkuje się ze zbóż bogatych w skrobię, czyli cukry złożone, które po obróbce cieplnej stają się dla nas łatwiej przyswajalne. A cukry to energia. Innymi słowy: kalorie.

Shirataki natomiast powstaje z bulwy rośliny, którą w naszym pięknym języku nazywamy Dziwidłem Riviera, po angielsku diablim językiem (devil's tongue), a po japońsku konnyaku. Ale to co jest w tej roślinie naprawdę niezwykłe, to nie nazwa, tylko wspomniana wyżej bulwa, która praktycznie nie zawiera trawionych przez nas węglowodanów, tylko błonnik. Jeden z polisacharydów współtworzących ten błonnik, a dokładniej glucomannan, po odpowiedniej obróbce zmienia się w roślinną galaretkę, którą można różnie formować. Na przykład w długie nitki przypominające makaron.

Historycznie konnyaku było używane na wiele różnych sposobów, poza kuchnią robiono z niego gąbki lub gumki, stosowano w papiernictwie i nie tylko. Znalazłem nawet wzmiankę o nim w "Erotycznych obrazach japońskich", gdy omawiali przedmiot, który nazwali kształtką Edo. Lepiej nie wnikać, bo nas jednak głównie interesuje gotowanie. 

Samo konnyaku, jest przejrzystobiałe i prawie bez smaku, choć w niektórych wersjach po dodaniu sproszkowanych glonów zmienia kolor na nakrapiany buro- szary i nabiera delikatnego, morskiego aromatu. Jak na galaretkę ma zwartą fakturę i raczej za nią jest cenione, a nie za walory smakowe. Japończycy wysoko cenią zróżnicowane odczucia podczas gryzienia pokarmu, mają nawet na to osobne słowo; hazawari. Choć gdy się zastanowić, to nam też nie jest to obojętne: wystarczy porównać świeżo usmażony kotlet i taki z już rozmiękłą panierką. Łatwo znajdziemy wspólny język z nacją, która zwraca na to szczególną uwagę. W każdym razie danie z konnyaku potrzebuje zazwyczaj sosu lub innych składników o zdecydowanym smaku.

Konnyaku można znaleźć w formie galaretowatych brył, krojonych na plastry i dodawanych potem do dań jednogarnkowych, na mocnym wywarze. Można też z niego zrobić wegańskie sashimi. Makaron z tej rośliny stał się dość popularny, zwłaszcza na Zachodzie, ponieważ jest sprzedawany jako dietetyczny. W azjatyckich sklepach zazwyczaj sprzedawany jest pod postacią małych, spłaszczonych kłębków, albo luźnych nitek, jak na zdjęciach.


Na koniec mam dla Was szybko przepis. Ponieważ nie miałem specjalnej ochoty dzisiaj gotować, więc zrobiłem lunch w jakieś pięć minut, używając do niego shirataki i japońskiego wywaru do dań z makaronem.

Kake shirataki (makaron shirataki w wywarze)

Składniki:

opakowanie shirataki

cebula dymka, albo siedmiolatka

garść liści młodego szpinaku

prosty wywar kake-jiru, na 1 litr wody:

płaska łyżeczka dashi

3 łyżki sosu sojowego

1-2 łyżki cukru (albo 1 łyżka cukru i 1 łyżka mirin)

odrobina soli

1. Otwieramy paczkę, jeśli makaron ma nieprzyjemny aromat, to płuczemy pod bieżącą wodą, albo przelewamy wrzątkiem - to zależy od konkretnej marki i procesu produkcyjnego.

2. Zagotowujemy litr wody

3. Kroimy cebulkę pod skosem, nakładamy razem z makaronem i szpinakiem do misek.

4. Gdy woda się zagotuje zalewamy nią dashi, sos sojowy i cukier, mieszamy. Gorącym wywarem zalewamy składniki w miskach i podajemy

To danie zawiera cukier, więc nie jest super dietetyczne, ale na pewno ma mniej kalorii dzięki użyciu shirataki. Sam wywar bez problemu można zrobić wegański, używając innego dashi. Jeśli mamy je w lodówce, to całość nie zajmie nam wcale dłużej. Choć najpewniej własne dashi trzeba będzie wtedy trochę doprawić odrobiną soli i sosu sojowego, bo gotowy proszek dashi już je zawiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz