niedziela, 5 czerwca 2016

Czy obcinać końcówki w rolkach sushi?

Znów wracam do prowadzenia bloga. Tym razem chciałbym poświecić wpis odpowiedzi na pytania zadane niedawno pod jednym z pierwszych postów, które się pojawiły na tym blogu, o tutaj: chumaki - średnie rolki. Temat uważam za ciekawy i nie chciałem by odpowiedź umknęła gdzieś niezauważona.

Przejdźmy zatem do wspomnianego pytania:

"JSBlackjack (21 marca 2016 13:19)
Hej, jedno pytanko - czy podaje się końcówki - wiesz, te z brzegu - czy sie je obcina i odrzuca?"

Cześć.Proste pytanie, ale takie mają zazwyczaj najbardziej rozbudowane odpowiedzi. Są dwie szkoły zajmowania się końcówkami rolek i obie poprawne.

W pierwszej obcinamy końcówki by ładniej wyglądało. W ten sposób można też wyrównać długość rolek po pokrojeniu na połówki, jeśli brak nam doświadczenia. Jest to metoda do której się lekko przychylam, a przynajmniej biorę ją za punkt wyjścia.

Druga zakłada, że końcówek nie obcinamy i tu zaczynają się schody, bo całość dalej ma wyglądać schludnie. Należy albo wykończyć je tak, by było to ładne (wystająca sałata i wąsy szczypiorku z końcówek futomaki), albo ułożyć tak, by nie rzucało się w oczy.
Tak zrobiłem na zdjęciach w linkowanym wyżej temacie: upewniłem się, że końcówki są pełne i po pokrojeniu na osiem kawałków nie zaczną mi się rozpadać. Po pokrojeniu ułożyłem kawałki końcówkami do dołu.
Nie lubię, gdy w restauracjach suszacy układają rolki eksponując rozpadające się końcówki, z których składniki niemal się wysypują.

Gdy wejdziemy w temat głębiej, to okaże się, że "niechlujne" końcówki tak naprawdę są całkowicie akceptowalne, gdy robimy sushi w stylu niewymuszonej prostoty. Można to porównać do burgera podanego w restauracji, którego dostajemy na talerzu, przebitego drewnianą szpadką i z podobnymi ozdobami, a takiego zamówionego w stojącej na ulicy budzie: kawał mięcha z dodatkami w bułce, smaczny, świeży, ale podany bez specjalnej troski, poza taką, by trafił szybko w przeznaczone mu ręce.
Jeśli suszak robi sushi na zamówienie i od razu podaje je stojącym przed nim klientom, których liczba wcale nie maleje, to dlaczego miałby się zachowywać inaczej niż fachowiec robiący świetne burgery? Podobnie przy sushi robionym na imprezach w domu.

Ale nawet wtedy pamiętamy o podstawowej zasadzie: każdy pokrojony kawałek ma być na tyle zwarty by się nie rozpadł przy przenoszeniu pałeczkami/wzięciu do ręki i delikatne maźniecie sosu sojowego.

Jeśli sushi ma się rozwalać po pokrojeniu, to lepiej po prostu odciąć wcześniej te luźne końcówki :)

Dzięki za pytanie i już za parę dni zabieramy się za temat noży. Głównie innych niż takie do sushi ;)
A póki co, w ramach obowiązkowego zdjęcia zamieszczam noże moje i mojej drugiej połówki:


2 komentarze:

  1. O, dobrze wiedzieć. Ja zawsze końcówki odcinałam (bo jest wymówka do podjadania w trakcie ;P).
    A kolekcja noży ładna. Myśmy ostatnio zainwestowali w nowe, całe ze stali nierdzewnej (rozsądna rzecz w naszym przypadku, bo Inq zdołał złamać dwa noże do steków z kompletu, który oglądałeś).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja końcówki też zawsze zjadam (prawem kucharza) jak robię sushi w domu, w pracy jednak staram się, żeby wychodziły na tyle ładne, by można było podac całą rolkę :)
      Noże dziękują za komplementy, moja bunka aż się zarumieniła!

      Usuń