sobota, 24 lutego 2018

ABC noży kuchennych: zakup

Zakładam, że czytaliście mój wcześniejszy artykuł o tym, jak nie kupować japońskich noży, jeśli nie, to polecam się z nim zapoznać przed dalszą lekturą. Podtrzymuję wszystko co wtedy pisałem, ale zakładam, że przynajmniej części z Was nie udało mi się zniechęcić do kupowania takich noży. Przygotowałem więc poradnik, w którym skrótowo odpowiadam od czego zacząć i jak rozwiązać podstawowe problemy.

Jednym z założeń, które przyjąłem, było podzielenie noży na trzy kategorie jakościowo/cenowe.  Jak każdy schemat, jest to jedynie przybliżenie i znajdziecie noże, które do niego nie pasują.
Ceny również są szacunkowo i będą się różnić w zależności od tego, czy szukacie santoku, czy długiego noża kucharskiego, czy jeszcze czegoś innego. Ma też znaczenie gdzie kupujecie nóż - w Stanach i w Japonii będzie on tańszy, ale dochodzą problemy z przesyłką i cło. Dlatego ja skupiłem się na Europie. Mimo tych zastrzeżeń, poniższy artykuł powinien dać Wam pewne wyobrażenie co i za ile warto kupować.

Sugeruję też byście najpierw popracowali nożami tańszymi, zanim zabierzecie się za droższe, trudniejsze w obsłudze i bardziej podatne na uszkodzenia. Tylko poprzez długie użytkowanie noża zorientujecie się, czy dobrze się nim zajmujecie. Z mojej perspektywy najgorsze co można zrobić, to kupić drogi nóż, skopać go tak, że poszczerbiony i o zniekształconym profilu nie daje się w ogóle naostrzyć, po czym... kupić nowy, jeszcze droższy nóż, bo ze starym jest przecież coś nie tak i nie da się nim pracować.
Zamiast tego proponuję rozsądne wydawanie pieniędzy i szlifowanie swoich umiejętności. Jeśli nóż wcześniej był świetny, a potem przestał działać, to duża szansa, że coś zrobiliście źle. To żaden wstyd, ale raczej znak, że musicie się przyjrzeć ostrzu, swoim metodom pracy i ostrzenia, a potem je poprawić.

Preferowana przeze mnie droga oczywiście ma pewne plusy i minusy. Niewątpliwą wadą jest to, że stopniowe uczenie się noży i wymienianie noży na coraz lepsze zajmie lata. I nie żartuję, bo to zabawa dla cierpliwych.

Jako zaletę podam, że to działa. Nauczycie się umiejętności, która przyda się, za każdym razem, gdy zabierzecie się za gotowanie. Czyli niemal codziennie, przez większość życia. A to chyba coś, w co warto zainwestować?
Dobre umiejętności i słaby sprzęt zawsze wygrywają z kiepskimi umiejętnościami i genialnym sprzętem. Widziałem to już wielokrotnie.

środa, 7 lutego 2018

Poke bowl - sushi sałatka na ryżu.

Dziś chyba po raz pierwszy zajmę się czymś, co można uznać za awangardę sushi. Zamiast grzebać w starych książkach i odgrzewać przepisy będące w użyciu od kilkudziesięciu, jak nie kilkuset lat, zajmiemy się czymś nowym: poke bowl.

W kuchni hawajskiej sałatki poke miały najczęściej formę pokrojonej na kawałki surowej ryby (głównie ahi poke -  z tuńczykiem żółtopłetwym) doprawionej tym co akurat było pod ręką, co obecnie najczęściej oznacza sos sojowy, cebulę i sezam, jak również inne dodatki: awokado, chilli, czerwoną kapustę, jarmuż, marchewkę, czy nawet ananas.
Pewnym przełomem okazało się połączenie sałatki poke z zaprawionym ryżem do sushi - tak właśnie powstały poke sushi/poke bowl -  danie które od kilku lat zdobywa coraz większą popularność na całym świecie, choć swój początek ma oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak w przypadku uramaki to w amerykańskim tyglu powstały pierwsze restauracje serwujące poke bowl i tam zaczęła się nowa moda. Miska z zakwaszonym ryżem przykrytym rozmaitymi składnikami - wiele osób uległo czarowi tej nowej, prostej formy... i nie będziemy tej pięknej wizji burzyć przez banalne wspomnienie o starym, dobrym chirashizushi - ten temat zostanie na inną okazję.


Przepis jak przygotować poke bowl w kilku prostych krokach.