piątek, 11 kwietnia 2014

Omakase po polsku

Omakase, wyrażenie oznaczające, że pozostawiamy wybór menu szefowi kuchni. Na zachodzie dotyczy tylko barów sushi (a to i tak nie wszystkich), za to w Japonii można go używać w dowolnych restauracjach.

W założeniu, wybierając omakase, decydujemy się na pewną, trochę droższą przygodę. Pozwalamy się wykazać kucharzowi, pokazać co ma ciekawego, niezwykłego do zaoferowania, czasami niedostępnego w menu.



W Polsce bywa różnie. Na Zachodzie zresztą też. Ciężko spotkać bar sushi, w którym personel byłby dobrze zaznajomiony z tym zwyczajem i wiedział jak zareagować. Klienci też nie są przyzwyczajeni do zamawiania czegoś innego niż pozycji z karty. Do tego, przy zdaniu się na wybór kucharza, ryzykujemy, że dostaniemy np. rybę, która jutro byłaby daleka od najlepszej. Nie piszę tu o produktach nieświeżych, mogących zaszkodzić, bo mocno wierzę, że coś takiego nie powinno się zdarzyć, ale o takich, których smak nie jest już tym, czym być powinien.

Ale i na to da się coś poradzić. W restauracji sushi warto, zamiast siadać przy stoliku i kontaktować się z kuchnią przez kelnerkę, podejść pod bar i porozmawiać z osobą robiącą sushi. Ktoś taki będzie przecież idealnie znał kartę, potrafił opisać potrawy, doradzić i odpowiedzieć dokładnie na Wasze pytania. Właśnie w tym celu, w przeważającej większości miejsc, sushi robi się na widoku. Nawet, jeśli pracujący tam kucharze nie do końca zdają sobie z tego sprawę ;)

Po paru wizytach, gdy przestaniecie być anonimowymi klientami, można zapytać o coś specjalnego, albo wprost o skomponowanie posiłku. Jeśli trafiliście na kogoś, kto zna się dobrze na swojej pracy, a przez te kilka spotkań zdążył zobaczyć jakiego typu sushi Wam smakuje, to powinniście być usatysfakcjonowani.

Jeśli nie lubicie jakiejś konkretnej ryby, czy mamy alergię, powinniście o tym powiedzieć kucharzowi zawczasu. Można też delikatnie zasugerować przedział cenowy, który Was interesuje.

Za to gdy klient ma pełno konkretnych wymagań, bo chciałby tę rybę i tamtą i jeszcze jedno, ale nie chce owoców morza i wegetariańskich, to wtedy lepiej samemu zamówić z karty, choć dalej warto to zrobić u kucharza i dać się pokierować.

Z punktu widzenia kucharza to też jest pożądana sytuacja, bo pozwala przełamać monotonię pracy i przygotowywanie jedzenia dla osób, którym ono smakuje, i rozmowa są najzwyczajniej w świecie przyjemne.

Czego sobie i Wam życzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz