piątek, 19 września 2014

Zupa miso - podejście pierwsze

Misoshiru (zupa miso) to jedno z bardziej charakterystycznych dla Japonii dań. A jednocześnie chyba najłatwiejsze do samodzielnego przyrządzenia w domu. Często wchodzi w skład tradycyjnego, wielodaniowego posiłku, razem z ryżem i miseczką pikli tworzy proste śniadanie, jest też niezwykle popularna na zachodzie w japońskich restauracjach i barach sushi.

Składa się wywaru rybnego dashi z domieszką sojowej, fermentowanej pasty miso. Najczęściej spotykane dodatki to dymka, tofu, wakame (glony) i owoce morza.
Smakuje o wiele lepiej, niż powyższy opis mógłby sugerować ;)

Ponieważ mam niezwykły talent do komplikowania nawet najprostszych rzeczy, tym razem postanowiłem, że zacznę od podstaw, by w następnych wpisach wyjaśnić wszystko dokładniej.
O samych zupach miso powstaną co najmniej trzy notki, planuję też kilka o składnikach, bo pisząc o dashi i miso docieramy do serca japońskiej kuchni.

Na początek miso z saszetki, czyli wsypać do miski i zalać wodą. Tradycyjną metodą przygotowania zajmiemy się później.

1.  Na zdjęciu torebka z białym misoshiru, w środku są zestawy na cztery porcje zupy.


1. Wyciskamy/wysypujemy do miski zawartość saszetek. W podłużnej znajduje się koncentrat miso i dashi, który rozpuszcza się o wiele łatwiej niż normalnie używana pasta.
W torebeczce z zielonymi napisami są: suszona dymka, suszone glony i smażone tofu. Suszone.


2. Pisałem, że lubię komplikować? Dla mnie szczypta wysuszonej zieleniny to trochę mało, więc pozwoliłem sobie dorzuć do miski kilka kawałków świeżej ryby. Por, albo dymka nadają się równie dobrze. Ważne, by składniki były świeże, bo blanszowanie z następnego kroku jedynie lekko je podgotuje.


3. Zalewamy to wszystko wrzątkiem i dokładnie mieszamy. Ew. można najpierw zalać 1/3, lub 1/2 objętości, by mieszać bez rozchlapywania i potem dolać resztę wody.


Tak oto otrzymujemy posiłek, który można zrobić w dowolnych niemal warunkach, korzystając z wrzątku, miski i saszetek z gotowymi dodatkami. Efekt jest zadziwiająco dobry, jak na coś, co nawet nie widziało kuchni.

Przygotowując zupę miso uwielbiam obserwować tą delikatną mgiełkę unoszącą się i opadającą jakby kierowaną zamkniętymi w misce prądami morskimi. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić ten efekt na zdjęciu.

Smacznego i zapraszam niebawem po więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz